Friday, June 9, 2017

Nie ratuj mojego dziecka!

Kiedy trzeba stawić czoła złu, głupocie, niebezpieczeństwu, wiadomo, matka jak ten pitbull czy inny szakal dobiegnie w 2 sekundy bronić zaciekle swego potomstwa, ale jak się bronić przed życzliwą troskliwością??

To jedna z kulturowych różnic, z którymi mozna się spotkać na Krecie: jak wygląda dzieciństwo w takich miasteczkach jak Agia Galini, o czym rzadko kiedy najstarsi turyści pamiętają, jak to bywało u nich, za ich szczenięcych czasów. Tutaj, w mieścinach, gdzie wszyscy się znają, dzieciaki nadal szwendają się wolno, swobodnie i wszędzie. Rzadko kiedy zobaczymy opiekuna-helikoptera, bo małego Kostasa czy Marię znają i doglądają wszyscy członkowie społeczności. To, że za greckim maluchem nie zawsze biegnie rodzic, nie znaczy, że dzieciak jest zaniedbany. Kilka par oczu zawsze patrzy. Na ciebie też ;) 

Kiedy z córeczką chodzę do zaprzyjaźnionej taverny, gdzie mała ma przyjaciół, pieska pudelka do zabawy i gdzie zna każdy kąt, a ja wiem, że jest ok, to ciagle ktoś chce mi ją ratować i niczym zbłąkaną owieczkę przyprowadzać do mamy.  
Dzieciak stoi, stuka kamyszkiem w płot i obserwuje przechodniów, ja mam wreszcie chwilę, by poluzować pępowinę i posiedzieć na tyłku, a życzliwi turyści, nie widząc matki pochylonej nad dzieckiem, natychmiast chcą jej szukać, by dostarczyć zgubę. I straszą mi dzieciaka: 
Ojej! Ty tu taka sama?
Zgubiłaś się?
Gdzie mama?
Nosz kurde!.. i mała wystraszona, czego od niej chcą, zaraz z płaczem leci do mnie. 
Trochę mnie ta troska bawi a trochę wkurza. Nie podnoś mojego dziecka, nie łap za rękę, nie ratuj, kiedy bawi się w najlepsze. Ja tu jestem, pięć metrów dalej i bacznie wszystko obserwuję. 

Mam nadzieję tylko, że ci wszyscy gorliwi i życzliwi będą tak samo aktywnie reagować, kiedy jakieś dziecko naprawdę będzie w opresji. A jak się nic nie dzieje, to niech wyluzują no! 

Sezon 2017 rozpoczął się z przytupem

Tak, z przytupem, wstrząsając w posadach kilka pewników, które wydawało mi się, że są, że mają się dobrze i że będą. Otóż życie kolejny raz pokazało co innego i zaskoczyło z najmniej oczekiwanej strony. 
Koniec końców mamy czerwiec. Hotel zapełniony, goście zgrzani, najedzeni, rozleniwieni. 
Wieczory łaskawe, obiecujące i spokojne. 

A ja pracuję ile mogę, łącząc macierzyństwo z pracą. Udaje się, bo Kreta to chyba jedno z najprzyjaźniejszych miejsc dla dzieci na świecie.