Wednesday, July 30, 2014

Samaria

i po marszu
W koncu TO zrobilam. Zawsze brakowalo czasu, nie bylo z kim, albo sie nie chcialo, bo za daleko. Ale poniedzialek to byl TEN dzien.
Upal, szczyt sezonu, ale podlaczylam sie do znajomych, pary Francuzow i Holendra, i pojechalismy zaliczyc Samarie. Przeszlam caly wawoz Samaria, okrzykniety najdluzszym wawozem w Europie, wokol ktorego utworzono w 1962r. Park Narodowy, zasiedlono endemicznymi kretenskimi kozami kri-kri i wysiedlono gorska wioske Samaria.
  1. szczegoly techniczne
  2. dla kogo Samaria
  3. opis trasy
  4. jak tam dotrzec
  5. jak ja bym sobie to zorganizowala nastepnym razem 


1. Szczegoly techniczne:
  • Wejscie 5,00 Euro w wiosce Xyloskalo na plaskowyzu Omalos na wys 1227 mnpm.
  • Czas dojscia do mety w Agia Roumeli: 6 g (norma to miedzy 5-7g)
  • Sam wawoz: 13 km + ok. 3 km lacznie na tzw. "dojscia": parking-kasa i wyjscie-prom
  • najwazniejsza zasada: jak sie rozgladasz, to stajesz,  jak idziesz, to patrzysz pod nogi
  • ilosc wylanego potu i wypitej wody: trudna do oszacowania
  • 10 zrodel wody pitnej, wiec nie ma opcji pasc z pragnienia, co ok. 1,5-2 km zyciodajny kranik.
  • 6 x WC na trasie
  • 0 x sklepow z jedzeniem, food truckow na trasie
  • 0 smieci (czysto na maxa! jak na gorski szlak - i - juz w ogole jak na Grecje!)
  • co sie wniesie do jedzenia - musi starczyc na caly wawoz, taverny dopiero w Agia Roumeli
2. Dla kogo Samaria:

Jesli zle znosisz upaly, a dluzszy spacer robisz raz w tygodniu po parku - odpusc Samarie. Trzeba miec przynajmniej srednia kondycje, liczyc sie z goracem i intensywnym schodzeniem, lawirowaniem po kamieniach. Wygodne, nie slizgajace sie buty, cos na glowe, maly plecak z prowiantem i woda - to podstawa. Nie trzeba tachac calej zgrzewki, ale 1 butelka 1,5l wody to podstawa i trzeba ja uzupelniac na postojach. Na spokojniejszy spacer wybierz sie lepiej np. do wawozu Sw. Antoniego (Agios Antonios Farago) kolo Spili w centralnej Krecie lubdo Wawozu Wszystkich Swietych (Agiofarago) miedzy Matala a Kali Limenes na poludniowo-centralnym wybrzezu wyspy.


3. Opis trasy:
Pierwsze 3 km  to zejscie, zaczyna sie stromo, pierwsza godzina, poltorej godziny marszu to intensywne patrzenie pod nogi, potem spadek jest mniejszy.

Nastepnie kilka km korytem strumienia (Las Stup) i sciezkami po brzegach. Kamienie, kocie lby i czasem latwiejszy kawalek trasy. Od czasu do czasu widac poukladane kamienne stupy, ale przy "wejsciu" w koryto strumienia - istny gaszcz wiekszych i mniejszych kamiennych piramidek. Robi wrazenie. 
stupy, las stup
Agios Nikolaos - kosciolek Sw. Mikolaja
co masz? co jesz?
fragment tej wygodniejszej trasy
mostek do wsi Samaria
Powiem szczerze, pierwsza polowa trasy, ok 7 km nie powalila mnie na kolana (poza dokuczliwymi skurczami lydek, bo caly czas idzie sie w dol) - chodzilam juz troche po Krecie i nie bylo to nic, czego do tej pory nie widzialam - podobne lasy, zejscia, szare strome gorskie zbocza, tylko do tej pory w mniejszej skali. Jazda zaczyna sie od opuszczonej wioski Samaria. Posrodku "niczego", po 7 km naprawde uciazliwego dreptania w dol, klaustrofobicznie osaczona gorami, przycupnieta nad gorska rzeka, w malutkiej dolince rozciaga sie opustoszala osada. Schowana przed calym swiatem i chyba nawet przed wzrokiem bogow. Kilka domow zachowalo sie w calosci. Wiekszosc to murki i fundamenty, widac tylko zarysy zabudowy.
I widac, ze osada byla spora, zasobna, zagrody, gaje, przydomowe ogrodki, most, kosciolek Osia Maria (stad nazwa calej imprezy). Przypomina to troche scenerie z braci Grimm, czy Blair Witch Project  - idealnie by sie nadawalo na jakis horror, thriller, czy psychodramat jak Dogville, ale niepokoj, wrazenie osaczenia i niesamowitosc rozpraszaja kolorowi turysci, osiolki, kozy kri-kri i ogolnie jakas taka sielankowa atmosfera.
Samaria to stacja straznikow, maja tu zaparkowane swoje sluzbowe muly i osiolki.
Na dziedzincu w cieniu morwowcow i wokol zrodelka tlocza sie turysci, najczesciej to jest glowny punkt popasu na trasie wawozu i widac, ze okolicznym kri-kri bardzo to odpowiada, bowiem ciekawskie kozy kreca sie pomiedzy ludzmi i potrafia niesmialo nawet capnac cos z reki.
Z wioski do konca wawozu w Agia Roumeli jest kolejne 7 km, juz nieco bardziej przyjaznej moim lydkom trasy.

I zaczyna sie. Las i przyjemny lesny pol-cien sie skonczyl.
Idziemy korytem rzeki, dnem wawozu. Czasem w cieniu i przewiewie, czasem w pelnym, palacym sloncu.


Gdzieniegdzie szemrze woda, male mostki, male kamienie, duze kamienie. Nad glowami sciany wawozu zaciesniaja sie i wypietrzaja. Czlowiek drepczacy dnem kanionu, malutki jak mrowczeka, nie znaczy nic. Jest niewazny.

Dochodzimy do wyjscia z wawozu (tu oddaje sie druga czesc biletu, celem weryfikacji opuszczenia Parku Narodowego). Stara Agia Roumeli, wioska-siostra gorskiej Samarii,  jest rowniez w wiekszosci opuszczona. Poza kilkoma zadbanymi obejsciami, ruiny domkow, zagrod i..  sloneczniki. Ta osada, podobnie jak Samaria, musiala byc calkiem spora, domostwa, a raczej to, co z nich pozostalo - widac, ze byly obszerne, pietrowe, wszedzie ogrody, pastwiska i oliwne gaje wokol. Sezonowa rzeka przez wieksza czesc roku (mniej wiecej od pazdz do maja) zapewniala swieza slodka wode. A gdzie woda, tam bedzie dom. A gdzie dom, tam znajdzie sie raki :)


Stad juz tylko ok 1,5 km  do plazy, portu i obecnej nadmorskiej Agia Roumeli, ktorej ekonomia nie jest juz oparta na rolnictwie, ale na turystyce i gastronomii.
Z Agia Roumeli sa dwie drogi wyjscia - jedyna ladowa to z powrotem do wawozu Samaria i w gore lub prostszy powrot do cywilizacji: prom do Chora Sfakion (zwanej tez Sfakia). Poniewaz nie mialam najmniejszego zamiaru dreptac z powrotem w kierunku plaskowyzu Omalos, wiec jak pozostale 99,9% turystow czekalismy na statek o 17:30. Czasem ktos zostaje w Agia Roumeli na noc. Fajne miejsce, po ostatnim promie wioska sie wycisza. Sama chetnie bym tam zostala na noc.
W przeszlosci, gdy nie funkcjonowal tu ruch turystyczny, stara osada Agia Roumeli, polozona 1,5 km wglab ladu byla absolutnie niewidoczna z morza. Malo komu mogloby przyjsc do glowy, co sie kryje za zalomami gor, ze jest tam jakas droga i dokad ona prowadzi. Idealne warunki na bezpieczna kryjowke, w czasie okupacji, wojny, w czasach pirackich atakow. Droga ladowa, prowadzaca przez osade Samaria - dla nieobeznanego przybysza byla nie do odnalezienia i przejscia, za to bardzo latwa w pilnowaniu jej i obronie. I gdy spojrzec na mape - tak sie prezentuje caly masyw Lefka Ori - Gor Bialych, trudno dostepnych, wynioslych i magicznie malowniczych. Tylko dla twardzieli.

Po drodze przystanek w Loutro. To kolejna mala wioska przycypnieta u podnoza gor, bez dostepu droga ladowa, przynajmniej oficjalna, dla aut.

Po godzinie przybijamy do Chora Sfakion, punkt koncowy dla promu i przesiadkowy: tu zostawia sie auta na parkingu, tu autobusy (czasem jest ich kilkanascie) czekaja na promy z Gavdos i z Agia Roumeli. Na statku natknelam sie na polska familie z nastoletnim wujaszkiem Dobra Rada. Mlody czlowiek byl zaskakujaco nakrecony, a swiezo zmutowany glos - donosny. Dusila go jakas niesamowita potrzeba bycia komentatorem, wiec paplal jak najety, ze statek plynie za wolno, ze buty ma takie dobre, ze Samarie moglby zrobic 10 razy, chocby od razu, bo by i tak te buty mu wytrzymaly, a ze ta laska tam sie tak opala, a tamta, o prosze, salateczke sobie wcina, a wcina duzo szybciej, niz ten statek plynie, itd... Masakra.
Krecilam sie po pokladzie i ze zdziwieniem odkrywalam kolejne zastepy Polakow - to samo w wawozie, naprawde nas tam duzo. Caly dzien przeplatal mi sie polski jezyk. I co wazniejsze - fajni, normalni ludzie, nikt nie miotal kurwami, nie smiecil, nie bylo skarpet w sandalach ani lakierkow. Zadnych przypalow, tak jak powinno byc.
krajanie na szlaku
4. Jak tam dotrzec
Chyba najlatwiej wykupic wycieczka fakultatywna, autobus zawozi na parking na przy wejsciu w Xyloskalo, Omalos i zjezdza do Chora Sfakion, gdzie czeka na turystow na parkingu. Kazdy turysta wychodzacy z wawozu laduje w Agia Roumeli i musi statkiem doplynac do Chora Sfakion (11,00 Euro). Potem mozna w autobusie spokojnie kimac, az do samego hotelu. A na calej trasie wawozu - spokoj i luz, ludzie chodza malymi grupkami, we wlasnym tempie.
Indywidualnie -mozna publicznymi autobusami ruszyc rano z Chani do Omalos, a potem z Chora Sfakion znow do Chani na nocleg albo zostac tam od razu.
Wlasnym autem - trzeba miec kierowce, ktory w ciagu dnia zjedzie z Omalos do Chora Sfakion (3 godz.) i bedzie czekac.

5. Jak ja bym sobie to zorganizowala nastepnym razem
Gdy bede znow planowac Samarie, to hm.. odpuszcze pierwsza czesc. Pojade prosto do Chora Sfakion, zaparkuje i pierwszym statkiem (o 10:30 obecnie) rusze do Agia Roumeli, wejde do kanionu "od konca" i przejde te najbardziej spektakularna czesc wawozu, do polowy, do osady Samaria, wte i nazad. Gora -dol: dobre dla nog i najbardziej malownicze pod wzgledem wizualnym. Kilometrowo wyjdzie na to samo. Wroce statkiem z Agia Roumeli z powrotem do Chora Sfakion (ostatni odplywa obecnie o 17:30) i wroce do auta na parkingu.



Sunday, July 27, 2014

Joga i rowery

Mlody anestezjolog z dziewczyna przyjechali na kolarskie wakacje na Krete.
Pytaja mnie, czy ja tez kolarz, ja, ze nie bardzo, nie moj styl, plecy bola, ja bardziej w kierunku wytrzasania gnatow na MTB a potem relaksowania sie na jodze.
On na to, ze tez mial problemy, w pracy stres, po rowerze fajnie, ale czul sie sztywny, bole miesni itd  i idealnym uzupelnieniem okazala sie wlasnie ... JOGA
-Joga? No prosze, nie znam wielu facetow, ktorzy praktykuja joge.
-Hehe, jakbys mi powiedziala piec lat temu, ze zaczne cwiczyc joge, to bym popukal sie czolo, ze ja zaden gej, ani nawiedzony, ale coz, kolarstwo i joga sprawdzaja sie znakomicie, polecam kazdemu.
W ogole fajna para Szwajcarow - na Agia Galini zdecydowali sie 3 dni przed wylotem, miejscowke znalezli sobie przez booking.com,  z bungalowow polozonych 1,7 km od miasteczka sa bardzo zadowoleni, rowery zaklepali zaledwie dzien wczesniej. Pelen spontan, a na paszczach widze luz i usmiechy.  Zadali pare konkretnych pytan, dostali mapy i stos wskazowek.
Trzymam kciuki za ich udane wakacje.

Saturday, July 26, 2014

Jak uniknac wtopy na wakacjach? cz.2 - roznice kulturowe


Poludnie Krety jest piekne, czyste, spokojne. Wiekszosc mieszkancow to farmerzy, rybacy, ludzie z wiosek i dzialaja wedle swojego uznania. Hotel na krakowskiej starowce tez bedzie prowadzony w inny sposob niz gospodarstwo pani Haliny 50 km pod Krakowem, w uroczej, lecz zapadlej wsi - myle sie??
Wlasciciele maja po prostu inne doswiadczenia, inne pochodzenie, inna mentalnosc. 


Wspominalam juz kiedys wczesniej - holenderska rodzina zapowiedziala sie z dwiema nastoletnimi corkami. 
Zaden Grek, nawet najbardziej wstawiony, nie wymyslilby, ze kilkunastoletnie dziewczyny moga miec po 1,90m!! Trzeba bylo szukac specjalnie jakichs extra lozek, zamienic pokoje, itd. Holendrzy sa wysocy, Grecy - nie bardzo. Kazdy zrozumial po swojemu.  

Lazienki - no, coz. W kraju, gdzie wymyslono przed kilkoma tysiacami lat kompleksy kapielowe, laznie, ktore dzis zwiemy SPA i wellness, gdzie nawet niewolnicy mieli prawo do wizytowania lazni raz w tygodniu, obecnie temat lazienek jest.. drazliwy. Najczesciej (poza nowymi miejscowkami, czy sieciowymi) to te ze sredniej i nizszej polki prezentuja typ mikro-klitki, z brodzikiem, otwartym odplywem, gdzie wziecie prysznica wiaze sie z zalaniem i zapryskaniem calej lazienki, a papieru bron boze nie nalezy wrzucac do toalety, bo zapycha waskie rury. Greckie lazienki bywaja srednie i to nie dlatego, ze Grecy nie dbaja o turystow, takie same maja u siebie. Przynajmniej tu na poludniu wyspy. 

Pracujac w budynku obok przystanku autobusowego codziennie udzielam (chcac, a raczej czesciej nie chcac) informacji takich jak: 
  • jak, kiedy i skad startuja autobusy
  • gdzie sie kupuje bilety (u mnie?) i ile kosztuja
  • ile kosztuja taksowki tu czy tam
  • czy mozna u mnie przechowac bagaze
  • czy mozna skorzystac z toalety
  • czy wiem w jakich godzinach jest otwarta apteka, bo tam nie jest nic napisane
  • gdzie sa bankomaty, markety, piekarnia, itd
  • gdzie sa wypozyczalnie aut i ile kosztuja auta
  • czy wiem, gdzie jest hotel X, bo na potwierdzeniu rezerwacji nie ma info, jak do niego dotrzec
  • czy mam bagaz pana, ktory tu wysiadl, a zapomnial o walizce, pojechala dalej, mieli ja przepakowac i z kolejnym autobusem przywiezc ja z powrotem i czemu ja jej nie mam? gdzie walizka zatem moze byc i co pan ma teraz zrobic? 
  • czy tu jest Chania? jak to nie? to jak dotrzec do Chani? 

Akurat na to sie zzymam,  bo wiekszosc problemow - to nie moja broszka. Czesto ignorancja, najczesciej brak informacji. 
Hotel X ma goscia,  facet nie wie jak tam trafic, ja tego miejsca akurat nie znam, pytam najstarszego taksiarza we wsi - tez nie wie, turyscie rzednie mina, wiec dzwonie na podany nr tel, a tam nikt nie odbiera - czy to jest wlasciwy customer service? Czemu goscie hotelowi nie dostaja od swoich gospodarzy  podstawowych informacji?!? mapek, wytycznych, dzialajacych numerow kontaktowych?
Zrobilam male mapki Agia Galini, ktore wysylam zawczasu naszym kolarzom lub prezentuje zagubionym turystom. 
Nie ma kasy w bankomacie? Dzwonie na infolinie banku zglosic brak i ponarzekac - jak teraz turysci maja dotrzec na lotniska, zaplacic za hotele, jak to tak moze byc w turystycznej miejscowosci? Czemu sami gospodarze nie troszcza sie o swoich gosci w TEN sposob?

Sa tez inne pytania i tu chetnie pomagam, a dotycza zwiedzania, atrakcji w okolicy, gdzie i jak warto pojechac, itd. Coz, lokalsi duzo pracuja, ale nie jest to zwiazane z np zwiedzaniem, nie studiuja historycznych ciekawostek, nie szwendaja sie po gorach. Pieszo 10 km? Rowerem  po okolicy? Jogging rano? Dla nich to bylaby najgorsza kara, a nie wymarzony sposob na wakacje. 

Turysci przyjezdzaja z Rethymno czy Chani i tez narzekaja na brak informacji, w typowych Tourist Office'ach nie dostaja czesto tego, czego im trzeba. Ba, sama bylam w Heraklionie w biurze informacji turystycznej, bardzo konkretne pytanie zadawalam dwom pracownicom po kolei, a one odsylaly mnie do jakichs folderow i mapek. Zajelo kilka ladnych minut bolu translacyjnego zanim pani nr 2 skumala o co chodzi i pokierowala dalej, do wlasciwych dzialow. 
Dlaczego tak sie dzieje? Bo wiekszosc Grekow nie ma pojecia jak wyglada turystyka na polnocy Europy. Oni mieszkaja tu, sa lokalni, nie podrozuja, nie bywaja sami turystami, tu wszystko jest im znane, organiczne, wyssane z mlekiem matki albo kozy Amaltei i jasne i nie moga sobie wyobrazic, ze dla przybysza stanowi chaos i ze ludzie sie gubia. Czesto tez nie wiedza, ze lokalne ciekawostki i smaczki - dla nich oczywiste,  moglyby  zainteresowac i urzec turystow.
Tak jest wszedzie na calym swiecie. 

Ale, hola hola, nie wszedzie tak sie dzieje. Sa hotele i instytucje, ktore dzialaja super i ich goscie dostaja komplet informacji. Tak samo inne biznesy - restauracje, sklepy, kawiarnie. Super customer service. To sa przedsiebiorstwa, gdzie wlasciciele;
  • ksztalcili sie za granica
  • pracowali dluzszy czas za granica
  • maja zone/meza z importu 

W barze Grek serwuje szota raki i podaje ci zakaske z reki? To nie pogwalcenie zasad higieny i brak kultury, to wyraz goscinnosci i przyjazni. 
Czas i odleglosci sa tu inne. Czas jest elastyczny, przyszly nieokreslony, zamiast GMT jest CMT - Cretan Maybe Time, 
a kilometry sie wydluzaja: nasze 35 km to ichnie 80 km...  
Kiedy slyszysz, ze cos jest bardzo daleko, dopytaj ile dokladnie to kilometrow. Isc gdzies 5 czy 10 km  to dla aktywnych nic trudnego, ale kretenczycy przecieraja oczy ze zdumienia. 
Kolarze po treningu podliczaja trasy i km, wychodzi ze tego dnia 105 km, a podajacy kawe Grek prawie mdleje i robi sie zmeczony na sama mysl o takiej podrozy ... samochodem. 

Warto pamietac, ze istnieja roznice kulturowe i pojmowanie spraw w odmienny sposob. Zamiast denerwowac sie i zzymac, lepiej dopytywac i cieszyc sie folklorem. 
Ci lokalni, niewyszkoleni uslugodawcy potrafia byc cieplymi, goscinnymi gospodarzami, sa pomocni, honorowi i serdeczni. Niczego nie udaja, sa we wszystkim autentyczni. 
Po prostu sa inni niz my. 

Monday, July 21, 2014

Jak uniknac wtopy na wakacjach? cz.1 - proste rzeczy, ktore warto sprawdzic

Znajomi inspiruja, a zdobyta wiedze, zaslyszane ploteczki i historie warto od czasu do czasu skladac w jakas logiczna calosc. No to jedziemy. Kiedy juz wiecie, JAK chcecie spedzic wakacje (w sensie temat obgadany na rodzinnym forum) np:
  • odkrywanie nowych miast i egzotyczny zgielk zatloczonych ulic  
  • powiew luksusu - czyli cos w stylu szafiarek
  • aktywnie i fitnesowo
  • cisza, medytacje na odludziu
i macie juz upatrzony lokal/hotel lub rozgladacie sie za idealna miejscowka w wybranej okolicy, sprawdzcie  dodatkowo dokladnie rzeczy, ktore moga byc dla was wazne, np:

plaza, odleglosc i rodzaj - lepiej blisko zwirowej czy musi byc koniecznie mialki piaseczek, chocby trzeba bylo dojechac 5km??

nie zalezy ci na seaview? ok, ale czesto seaview oznacza nie tylko widok na morze, ale lepsza lokalizacje pokoju. Sprawdz, czy pod nazwa mountain view nie chodzi o ulice, gdzie halas i gwar.

pokoj dla trojga? Warto dopytac jak to wyglada. Trzy przyjaciolki, czy trzech kumpli chetnie bedzie przebywac w 1 pomieszczeniu, ale co jesli zalezy Wam na odrobinie intymnosci i przestrzeni? Pokoje trzyosobowe to czasem 3 wyrka w 1 pokoju, z tapczano-czyms wcisnietym w kuchennym kaciku, miedzy zlewem a lodowka, bo normalnie to double room, a czasem wygodnie rozdzielone podwojne lozko + jedynka w osobnej "alkowie".

podjazd, wjazd, schody, windy - dzieciece wozki, brak sprawnosci fizycznej moga z blahego podjazdu uczynic istna syzyfowa mordege

basen, brodzik, plywanie wyczynowe i nauka plywania - zdarzaja sie hotele, ktore restrykcyjnie przepedzaja z plywackich torow zaaferowanych tatusiow, ktorzy ucza plywac swe pociechy, uniemozliwiajac kondycyjne plywanie tym zaawansowanym, ale tu w okolicy o tym nie slyszalam. Nawet jak sa dwa baseny i brodzik, to trzeba taplac sie na najglebszym, z calym asortymentem dmuchanych gadzetow.

Warto podejrzec wszystko na google maps- elegancka willa, z basenem i ogrodem moze byc piekna opcja dla rodziny: 4 doroslych i 3 dzieci, ale potem okazuje sie, ze do najblizszej wsi sa 2 km z gory, a potem pod gore, do miasteczka 4km, a w poblizu zywej duszy, brak ewentualnego towarzystwa dla dzieci (oprocz stad owiec i koz) a wyjscie do sklepu, na kawe czy piwko do knajpy wieczorem to juz cala samochodowa eskapada. I to trzeba miec DWA auta... Przez internet nie wygladalo to tak odludnie, widniala nazwa wsi, a nie, ze to 2 km od.
*
Znajomi w PL  kiedys szukali miejsca na zjazd kilkorga psiarzy. Potrzebny byl dom/domki dla kilku osob doroslych (czy byly dzieci? nie pamietam, chyba nie tym razem...)  i duza, wygodna ogrodzona dobrze dzialka. Wazne zeby cisza i spokoj na te  kilka dni z psami - maja miec szanse bezpiecznie poszalec na terenie posesji. Wlasciciele lesniczowki zapewnili, ze warunki sa idealne, dzialka super solidnie ogrodzona, za wsia kawalek, nie ma sasiadow, zadnych osrodkow, itp, ze dalej to juz tylko las. I "zapomnieli" dodac, ze w tym lesie, tuz za plotem posesji hoduje sie ... daniele. Cale stado, chyba ze trzydziesci ich bylo. Nie musze chyba dodawac, ze psy zwariowaly i koczowaly pod siatka, obslinione i zahipnotyzowane widokiem spacerujacego jedzenia.

To sa rzeczy, ktore mozna sprawdzic, dopytac, przemaglowac, po polsku, czy angielsku. Woz albo przewoz. Gorzej, gdy dochodzimy do tematow, gdzie nie ma liczb, wartosci, kolorow: bialy-czarny, a pojawia sie problem roznic kulturowych i co kto rozumie pod pewnymi pojeciami.
cdn.

Sunday, July 20, 2014

Planowanie wakacji w Agia Galini

Poniewaz kolejne osoby nabieraja ochoty, by mnie tu, w Agia Galini odwiedzic, a czesto maja podobne, wstepne pytania, czas na posta wprowadzajacego do tematyki, na zasadzie rozpoznania terenu. Poniewaz latwiej, milej i przyjemniej jest jechac w rejon, gdzie ma sie "kotwice" (czyli w tej sytuacji mnie), to kotwica powinna wesprzec swa rada i doswiadczeniem i znajomoscia terenu.

http://www.explorecrete.com/crete-west/EN-Agia-Galini.html
 By sie tu dostac sa nastepujace opcje: na prostytutke, na zone, na kochanke i na Indiane Jonesa:
  • taxi - wygodne, szybkie, drogie i bez zobowiazan
  • publiczne autobusy - zajmuja sporo czasu, wymagaja cierpliwosci, ale koniec koncow mozna na nich polegac i sa ekonomiczne
  • odbior przez znajomego - nie kazdy ma takie szczescie
  • odkrywcy wypozyczaja swoje auto - mapa w dlon, ruletka z GPS (odpuscilam osobiscie, jezdze na mape i intuicje) i ahoj przygodo!

W Agia Galini i okolicy mamy do wyboru kilka opcji na rozne potrzeby i portfele:
  1. male i srednie miejskie hotele, czesto ze sniadaniem, kuchennym zapleczem w pokoju lub dostepem do ogolnej kuchni
  2. wille, bungalowy,  i tzw. resorts - z w pelni wyposazonymi kuchniami do wlasnej dyspozycji
  3. kemping - z taverna i z zapleczem kuchennym do wlasnej  dyspozycji
  4. studia, apartamenty, czesto bez kitchenette, ale blisko do tavern i kafejek
  5. wieksze hotele czy bungalowy, zwane nieraz clubs - tu mix: wlasne kuchnie, posilki w hotelowej restauracji czy/i taverna na terenie
Czego na pewno nie ma tutaj ani w blizszej okolicy to:
sieciowek, luksusowych miejscowek generalnie - sa  hotele na 4 gwiazdki - malej i sredniej wielkosci. Wiekszosc to 3 i 2 gwiazdki, choc roznia sie znacznie miedzy soba. Nie ma tych typowych WIELKICH kompleksow posrodku niczego, ktore zapewniaja WSZYSTKO u siebie. 
http://www.idi-agiagalini.gr/idi/the_village/images/panoramic_views_of_Agia_Galini_1.jpg

Problemem jest to, ze czesc fajnych miejsc nie posiada fajnych stron www, a czesc miejsc ma strony www, ktore nie do konca oddaja charakter miejsca, a do jeszcze innych ludzie trafiaja przypadkiem, niemalze jak z lapanki, nie wiedzac co ich dokladnie czeka na miejscu. Wszystko zalezy od przygotowania, sprawdzenia i oczekiwan. Na miejscu moze sie okazac, ze pokoje sa male i malo-dzwiekoszczelne. Moze sie okazac, ze nie bylo w planach wypozyczania auta, ale bez tego bedzie niemozliwie sie ogarnac i zaopatrzyc w zywnosc. Moze sie okazac, ze hotel ok, ale trzeba isc pod gore albo z gorki 6 x dziennie, a tu juz dla matek z wozkami czy osob w slabej formie fizycznej, otylych, starszych, albo wracajacych z wieczorych "piwek" naprawde wyzwanie (nie znacie greckich "gorek"?  no to mozna sie zdziwic).  Zdarzaja sie tacy (i okazuje sie to dla nich wazne!)  co pytaja o windy, ilosc schodow i podjazd, a takie informacje malo kto podaje.
Poranna kawa serwowana w hotelu i sniadanie - okazuje sie, ze kazdy ma swoja definicje - moze to byc lekko brazowa goraca ciecz o delikatnej nucie kawy i znikomej zwartosci kofeiny lub tez siekiera, w ktorej lyzeczka stoi na bacznosc. Sniadanie moze byc totalnym wypasem, po ktorym od razu najlepiej isc na silke albo na sjeste, albo postna przekaska mnicha na diecie....
Klimatyzacja, wentylacja, internet - bywa naprawde roznie. Latem wszedzie cieplo, ale wczesna wiosna (luty-kwiecien)  i pozna jesienia (listopad-gru)  sa miejscowki, w ktorych jest naprawde zimno, bo klimatyzacja nie dogrzewa, brak izolacji, a cien tak mily latem - nie pozwala dogrzac budynku dostatecznie poza sezonem. I tak samo z ciepla/ goraca woda nagrzewana panelami slonecznymi. Hm, tak, warto miec kogos takiego jak ja na miejscu :)
Polacy, ktorych tu spotkalam:
  • przylecieli z niemieckimi biurami podrozy z Berlina 
  • podrozuja indywidualnie, zazwyczaj lowcoast'owo, znajduja miejsca na wlasna reke
  • Ryanair do Chani z Wroclawia / Katowic / Modlina ulatwia sprawe 
  • nie sa juz tez problemem niemieckie polaczenia lotnicze z Berlina do Heraklionu, zwlaszcza, ze planuja je przedluzyc do listopada

Jak to wyglada z bliska?

Male i srednie miejskie hotele, czesto ze sniadaniem, kuchennym zapleczem w pokoju lub dostepem do ogolnej kuchni

To sa budynki przy ulicy, uliczkach, zaulkach. Kameralne, male i srednie pokoje, od 2 do 4 gwiazdek, czasem maja maly basen lub troche roslinnosci na swoim terenie. Idealne dla turystow, ktorzy wiekszosc czasu planuja  spedzac poza hotelem: plaze, zwiedzanie, wycieczki. Mozna miec super sniadania, seaview taras, spokoj i czystosc, a mozna miec tez bardzo podstawowy poziom, tzw. ekonomiczny i skupic sie na wydawaniu kasy gdzie indziej.
W miasteczku, blizej, czy dalej, to zawsze kwestia 2-5-7minut, by dojsc gdziekolwiek na piechote. Do plazy od 50-500m max. Bliskosc miasteczka to czasami tez wiecej gwaru, wieczornego zgielku.

Wille, bungalowy,  i tzw. resorts
Nowe, eleganckie miejsca najczesciej, pobudowane na okolicznych wzgorzach, osobne i niezalezne apartamenty, na terenie: basen i ogrod, wysoki standard, cisza i spokoj. Idealne dla rodzin (najczesciej oferuja miejsca dla 2- 6 osob w 1 studiu/apartamencie) i tych, ktorzy pragna stacjonarnego wypoczynku, bez "odgornej organizacji". Do plazy ok 1-3km, niestety bez samochodu jest sie uziemionym. Wynajem auta niezbedny do zakupow, czy przemieszczania sie na plaze. Niektorzy moga narzekac na odizolowanie. A niektorzy znajda wymarzony idealny spokoj.

Kemping
Male bungalowy, basen, taverna, 100m do plazy, sporo camperow, otwarta kuchnia polowa itd - dla kochajacych towarzystwo, mobilnych turystow. Kilka lokalnych psow zadomowilo sie tam na stale. Jak rowniez sezonowo - komarow.
Do miasteczka 5-6min spacerem. Kemping, jak wszedzie na swiecie, takze i tu skupia tych indywidualnych podroznikow, wolne ptaki, nieformalnych turystow, swobodny klimat i luzacka atmosfera.

Studia, apartamenty
Rozsypane tu i tam, wydzielone z czesci wiekszych mieszkalnych budynkow, najczesciej standard podstawowy lub ciut powyzej. Dla mobilnych turystow. Malo wymagajacych. Dla studentow i przejezdnych na 1-3 noce idealne.

Wieksze hotele czy bungalowy, zwane nieraz clubs 
Jest tak naprawde jeden typowy family hotel,  z programem dla dzieciakow, opieka, animacjami, itd. 50m od plazy. Nie dla nauczycieli, ktorzy marza, odpoczac w wakacje od szkolnego gwaru. Idealny dla rodzin niemieckojezycznych - to jezyk glownej klienteli hotelu. Ogrod, baseny, posilki, zabawy - wszystko jest na miejscu, na wysokim poziomie.
Kilka podobnych miejsc -  zawsze w promieniu 0-200m od plazy, z basenami i ogrodami nie prezentuje juz takiego poziomu organizacji, ale sprzyja rodzinnemu wypoczynkowi - w poblizy plazy, miasteczka, a jednoczescie z dala od zgielku.










Wednesday, July 16, 2014

nauczka z ostatnich dni

Nie rzucaj drogocennych nasion na skaly. Tam i tak NIC NIGDY nie wyrosnie. Szukaj zyznej ziemi, przyjaznego gruntu. Moze to i potrwa, ale na dluzsza mete sie oplaci. Nie poswiecaj czasu ludziom, ktorzy go nie docenia. Nie pomagaj ludziom, na ktorych nigdy nie bedzie mozna liczyc. Nie dziel sie sukcesem z ludzmi, ktorym w zyciu nie idzie.

Saturday, July 12, 2014

popros, a dostaniesz

Szukam raz w Timbaki parkingu i za nic nie mam gdzie sie wcisnac, w koncu znajduje cos w bocznej uliczce, ale akurat pod prywatnym domem.
Siedza dwie babki, ubrane oczywiscie na czarno, umilkly i patrza, jak podjezdzam im pod plot, kose spojrzenia zdaja sie zapowiadac nadchodzace klatwy..
Wysiadam, usmiecham sie i lamana greka pytam:
-Przepraszam, nie jest problem - ja tu moje auto parking dziesiec minut?
I jakby niebo peklo i zalalo je swiatlem anielskim, a zbotoksowane gwiazdy moga tylko marzyc o takiej mimice - babuszki w szczerbatych usmiechach od ucha do ucha, oczy im sie smieja:

-Zaden problem! I godzina - nie problem!
Mam swoja teorie, ze podobnie z facetami - im grozniej wygladajacy zarosniety Grek, ubrany na czarno, z marsowa mina, tym bardziej honorowy i nie odmowi zapytany, czy poproszony o cos.

Thursday, July 10, 2014

najsmutniejsza obsluga klienta

Customer service - czy rozumiemy, co sie pod tym kryje? Jak to wyglada w sektorach prywatnych? W dzialalnosciach kreatywnych? Ostatnia korespondencja, zalaczona ponizej, mnie oslabila. Pracownik byl grzeczny i kulturalny, tu nie mam nic do zarzucenia. Ale zarazem tak bezradny, a moje zlecenie bylo tak trudne i skomplikowane, ze wydawac by sie moglo, ze jego celem bylo mnie totalnie zniechecic. Brak pomyslowosci, inicjatywy, checi do szukania alternatywnych rozwiazan, zaangazowania - skad to CHOROBSKO NIEMOCY?? Czy to jest polityka firmy sukcesu?? 
Potrojny naklad, bo moze im sie cos omsknac, a ja mam za to placic? obrobka 1 foty za 6 zl? 5 g pracy, ale termin realizacji 10 dni??
Gdybym byla szefem tego chlopaka i zdybala te korespondecje, wyciagnelabym bardzo powazne konsekwencje. A moze to mi sie wydaje? Moze tak sie pracuje? Moze wszystko ok z jego postawa??

Witam, 
Jakies szesc lat temu zglosilam sie do Was z zamowieniem na gre Memory ze zdjeciami z pierwszych 18-stu lat zycia mojego brata - wyszlo super. Widze, ze macie teraz cos podobnego w ofercie na stale. Ja bym potrzebowala jednak czegos znow "na wymiar". Poprosze o wycene: -42 pary fot (84 sztuki w sumie) -10x10cm - wymiar 1 kartonika -wieksze pudelko z 1 nadrukowanym zdjeciem-okladka. Jaki bylby czas wykonania zamowienia? Dzieki i pozdrawiam serdecznie

Witam,
dziękujemy za kontakt i złożone zapytanie - niestety Pani praca jest bardzo złożona i nietypowa a przez to bardzo kosztowna - jeśli mielibyśmy się taką pracą zająć to termin realizacji wyniesie do 10 dni a cena wyniesie 700 zł + koszt przesyłki.

Dziekuje za odpowiedz.
Jak mozliwe wycenienie 42 par kartonikow 10x10cm na 700zl??
Jesli to nie pomylka o jedno zero, to widze, ze w Waszej Firmie na przestrzeni kilku lat zmienilo sie pare rzeczy, tylko nie wiem czy na lepsze..
Tak czy inaczej dziekuje
 

 
Witam,
Niestety to nie jest pomyłka - przy tak indywidualnej pracy każdy element jest klejony i wycinany ręcznie - standardowe formaty prac z uwagi na posiadane wykrojniki są wycinane przez maszyny.

W cenę wliczony jest:
-  koszt obróbki graficznej 42 zdjęć - średni koszt za 1 zdjęcie to 6 zł - 250 zł
- wydrukowanie 3 kompletów zdjęć - przy pracy ręcznej może zdarzyć się niedokładność i musimy mieć nadkład
- ręczne sklejenie dużego pudełka (nie posiadamy wykrojników na tak duże pudełko) które pomieści taką ilość dużych elementów + wydruk wielkoformatowy na specjalnym papierze etykietowym wieczka i denka + wycięcie oklejek oraz tektury na wieczko i denko - wszystko również w 3 kompletach. - koszt ok 300 zł
-  ilość godzin pracy aby wykonać zlecenie ok 5.

-zysk 150 zł


Ok, rozumiem.
Te kilka lat temu zaplacilam 10 razy mniej - no, bylo mniej par zdjec, to fakt.
Wyslalam gotowe JPGi, nie bylo zadnej obrobki, a kartonowe opakowanie bylo to samo co do puzzli.
Szkoda, ze nie macie jakichs bardziej uproszczonych procedur na persanolizowane memory, ale dziekuje za wyjasnienie i pozdrawiam.

bezpieczenstwo jako niezbedny element poczucia wolnosci

Rozmawialam z pewna Greczynka, ktora od kilkunastu lat mieszka w Australli, wraca czasem na swa rodzinna Krete, bo teskni za specyfika tego miejsca.
Rozmawialam z nia o tym, co mnie tu ujmuje, wiec znalazlysmy wspolny jezyk.
-Tak, Kreta jest idealna na taki wypoczynek i bezpieczna, bo wiesz Kasia,
kiedy mieszkalismy na wyspie, to w kazde wakacje, przy kazdej okazji, kiedy moja corka miala wolne w szkole, bralismy ja z mezem i kempingowalismy na dziko po Krecie, latem - po 2-3 miesiace. Autem w gory, z plecakami, po bezdrozach, dolinach, odludnych plazach.
Tyle pieknych miejsc, taka przestrzen i nigdy zadnego stresu, jesli chodzi o bezpieczenstwo, ze strony napotkanych ludzi, czy zwierzat. Lubie Australie, tu tez jest pieknie, ale nie ma mowy o tej wolnosci, o swobodzie, nie mozna sobie pozwolic na nieostroznosc. Duzy kraj, ludzi roznych cala masa, no i te wszyskie trujace zwierzeta i rosliny!..  Mozna podrozowac, jest pieknie, ale zapomnij, by ot tak sobie gdzies sie rozbic tu czy tam i zlekcewazyc  pajaki, skorpiony i cala reszte ferajny. 
Taaak, Kreta jest cool.
Siedze tu na dzikim poludniu i czasem teskno za kinem czy Ikea. Ale z pracy moge wskoczyc na rower i jechac sama sobie na przejazdzke albo na dluzszy spacer. Sama. Nieraz zdarzylo mi sie jezdzic autem samej po wyspie, w srodku nocy, najwiekszym zmartwieniem byla nuda i ewentualnie jazda na oparach. W razie czego, jakby auto padlo, a takze jakims cudem i telefon - ide do najblizszej wsi i pukam do najblizszego domu. Ok, jeszcze nie bylam w takiej sytuacji. Ale tak odpowiedzialam  pewnym napotkanym ludziom, ktorzy sie zdziwili, ze sama tak pozno bujalam sie w trasie, no bo przeciez to moze byc niebezpieczne..

Jeden sasiad wie, kiedy drugi spierdzi mu sie za rogiem, i czyjego psa jest ta kupa pozostawiona na ulicy, oj dobrze wie,  ale ta klaustrofobiczna transparentnosc dziala w druga strone:
Samochody zostawia sie otwarte. Zapominany w barze telefon mozna odebrac nastepnego dnia, a sasiad nawet i w srodku nocy podwiezie do lekarza, czy tez do domu (bywa, ze ktos wypil czegos za duzo i te nogi sie tak placza.. Bywa!) Co kto przeskrobie, nic sie nie ukryje. Kto kim jest i czy jakies socjopatyczne zapedy zdradza - wszyscy wiedza.  Chyba, ze cos jest bardzo gleboko i pieczolowicie ukryte przed wscibska i ciekawska grecka spolecznoscia, ale o tym jeszcze nie slyszalam, a uszu, i owszem, nadstawiam.  Grecki Fritzl?... Hmm... Plotki szybciej sie roznosza, niz zostaly posiane. Jestem na tym etapie znajomosci kretenskiej mentalnosci, ze predzej bym uwierzyla w cichy samosad niz niezauwazone przez nikogo dramat i wieloletnia perwersje.

Ludzie sie kojarza, przyjaciele naszych przyjaciol, sa naszymi przyjaciolmi, a turysta, biala twarz importowana z polnocy to w ogole dziala tu na prawach swietej krowy.
To o ludziach, a jesli chodzi o rosliny, czy zwierzeta - kretenczycy chwala sie, ze nigdy tu nie bylo na wyspie przypadkow wscieklizny, zadne pajaki, weze, zmije, czy inne pelzance nie sa smiertelnie trujace, tak samo z roslinnoscia. Mozna sobie zaszkodzic i trafic do lekarza, ale nie na tamten swiat.

Friday, July 4, 2014

bardzo wazne DWA elementy w wakacyjnej diecie: ZIELONE i NIEBIESKIE

Agia Galini, wyprawa MTB po okolicy, wzgorza, gory, sciezki i wertepy wsrod swietlistych srodziemnomorskich lasow i oliwnych gajow. Zielono, pachnaco, spiewajaco.

Agia Galini, zatoka i wejscie do malego portu. Cieple i czyste Morze Libijskie. Nocami, w czasie pelni, ksiezyc srebrzy powierzchnie wody, za dnia slonce odbija blekitno-turkusowe blaski.




Co robic? Zapieprzac

Mamy takiego Bulgara we wsi, ktory mnie intryguje. 
Nie znam (jeszcze nie) jego historii, ale spotkanie go zawsze wywolouje usmiech. 
Blekitnooki, szpakowany i zawsze pogodny. Chwyta sie dorywczych prac, sprzata, zamiata, pracuje w marketach z doskoku, wieczorami brzdaka na gitarze po knajpkach i sprzedaje roze zakochanym parom. Czasami dystrybuuje po miasteczku wyhodowane w przydomowym ogrodku salaty, szczypiorki i inne zieleniny.
Chwyta sie tylu rzeczy, nie ma co liczyc nawet na umowy smieciowe, wszystko chwilowe i tymczasowe. Zawsze szuka czegos do roboty.
Moje polskie maruderstwo i wszczepiona narodowa martyrologia, ukryte gdzies gleboko, ale mimo to obecne, nie moga sie nadziwic; jak on smie byc takim optymista?!?
Jak w jego sytuacji mozna sie tak cieszyc?
-Hej, D., ty zawsze taki radosny, powiedz mi co bierzesz, bo chcialabym to samo.
On znalazl cos innego niz Deprim czy Xanax, on wie cos wiecej i rozumuje inaczej niz wiekszosc. Moze kiedys sie podzieli sekretem. 

*Czasami D. wywoluje poblazliwy usmiech u niektorych Grekow - oni go na pewno nie rozumieja. Siedza tacy, nieraz typowe pasibrzuchy, sacza slodzone neski spienione, rozkladaja rece, czekajac na robote i zadaja slynne Ti na kano? Co robic? 

Thursday, July 3, 2014

wujek Dobra Rada

Kiedys Radomska popelnila tekst, zartobliwy pean, na czesc Szwagra, co zna sie na wszystkim. Ponad Szwagrem jest jednak jeszcze ktos - a zwie sie Wujek Dobra Rada. Szwagier moze tylko do niego aspirowac.
Wujek Dobra Rada to typ w srednim wieku, ktory wszystko juz przezyl, wszedzie byl, nic go nie zaskoczy, bo wie wszystko lepiej. Czasami rzeczywiscie bywa pomocny, ale przy tym ciezkostrawny.
Zawsze ma cos do powiedzenia i bynajmniej nie sa to pytania, sugestie, refleksje. Takich Wujek Dobra Rada nie miewa, on wydaje jedynie autorytarne sady ostateczne.

Tak bylo w przypadku Wujaszka-budowlanca, ktory instruowal mego znajomego nt nostryfikacji dyplomu z medycyny. Mlody zdradzil, ze sie zastanawia nad wyjazdem za granice, teraz jak UE i w ogole, ale ze sa takie i takie obostrzenia i cos tam, juz nawet nie pamietam, bo Wujaszek Dobra Rada szybko mu przerwal i strescil historie kuzyna szwagierki jego bylej dziewczyny, co za PRL to sobie organizowal i juz moj znajomy mial podany caly plan, jak to zrobic i co jest wazne. 

Inny Wujaszek dobra rada musial mnie wyprowadzic z bledu, bo mimo, ze mieszkam tu gdzie mieszkam (niedlugo, ale juz troche..), to nie znam realiow, jak to jest naprawde z tymi Grekami, bo on byl kilka razy na Krecie i wie dokladnie, mial ol inkluziw w Malii i se pogadal o polityce, ekonomii i ma cale case studies w malym palcu.

Milion lat temu inny Wujaszek z malzonka byl u znajomych, ktorzy nabyli w Pewexie pierwszy kolorowy Sony Trinitron, ale nie wiedzieli jak zaprogramowac cale to ustrojstwo, Wujaszek dorwal sie i spedzil na kleczkach godzine, wciskajac wszystko po kolei, co sie dalo, a malzonka przewracala oczami, szeptajac, ze  w sumie nie wie, co z tego wyjdzie, bo oni maja Rubina i jej malzonek nigdy takiego telewizora na oczy jeszcze nie widzial..

Spotkalam kiedys parke na wczasach w greckiej wiosce, ona ciekawa lokalnego swiata, zadawala mi rozne pytania co gdzie jak, jej Dobra Rada przewracal zniecierpliwiony oczami z kolei, bo on bywal w Turcji, zna Turcje, tam to dopiero maja folklor, tu juz tego nie ma i sie nie znajdzie..

Znajoma kiedys przyprowadzila chlopaka do rodzinnego domu na zapoznawczy obiad. Jej ojciec to byl prawdziwy Wujszek Dobra Rada, ale tez i prawdziwy obiezyswiat.
Pech chcial, ze jej wybranek byl takim mlodocianym, przyszlym Wujaszkiem, zaczal sie temat podrozy i chlopak chcial sie pochwalic niesamowita wakacyjna wyprawa w nieznane do Holandii, ale ze podraznil starego i wszedl w kompetencje doroslego Wujaszka, to go ten zniecierpliwiony podsumowal:
-A, w dupie byles, gowno widziales.

Wujek Dobra Rada to bardzo typowy Polak, mowi duzo i glosno, kazdy temat podchwyci i zdominuje. Musi sie wykazac i blysnac. Testosteronik buzuje, zwlaszcza po whisky z cola, czy wodeczce z oranzada.
Powoli odkrywam, ze zdarzaja sie Wujaszkowie i w innych nacjach, choc nie tak licznie.
Zawsze jednak tak samo irytujacy.

Nieruchawy Belg z nadwaga zna Krete na wylot i tlumaczyl mi, ze nie da sie tu jezdzic na rowerach, ze kilkaset zachwyconych osob musi byc w bledzie i sie nie znaja.
Austriacki sezonowy przewodnik wycieczek tlumaczyl mi, jak to jest niebezpiecznie na greckich drogach, ale gdy go zapytalam, czy kiedykolwiek jezdzil samochodem poza sezonem, gdy nie ma turystow i na drogach sami Grecy, okazalo sie, ze nie, nigdy.
Pewien nauczyciel wyjasnial mi, ze niejedzenie miesa bywa zgubne, bo pokazuja jakies badania na niedozywionych dzieciach w Afryce i w Ameryce Poludniowej, ktore nie maja miesa w jadlosposie,  ze doprowadza to do jakichs form uposledzenia intelektualnego.
A ile razy, to juz nie zlicze,  rozmaici milosnicy landszaftow z jelonkiem uczyli mnie wlasciwej sztuki, udowadniajac, ze zmarnowalam kilka lat, bo przeciez uniwersytecki dyplom z historii sztuki nic nie znaczy.

Osci-madrosci, mam nadzieje, ze mozna sie tym czasem zadlawic i ucichnac.