Monday, August 5, 2013

Zart na dzis

Prasowka, przeglad co tam.
Dowcip dnia znaleziony tutaj:
.."Zadzwoniliśmy do menadżera pogodynki, Patryka Wolskiego, i zapytaliśmy, co u niej słychać." 
Pani zapowiadajaca pogode ma swojego managera??
Jedziemy dalej: o co dopytuje portal internetowy managera pogodynki:
"Dorota Gardias jest teraz na etapie zakupu wózka, na razie się waha, szuka odpowiedniego modelu - zdradził w rozmowie z Plotek.pl menadżer Gardias."

Dzieki, ja wymiekam. Co za zenada. Kwasno, bo kwasno, ale sie usmialam. Rowan tez.
from Intenet


Friday, August 2, 2013

hatha yoga w Agia Galini

Mysle, ze asany utkane o zachodzie slonca, miedzy morzem a gorami, nad brzegiem basenu w zacisznym ogrodzie moga miec wielka moc uwspanialajaca.

 


Turysta jako kierowca

Ho ho ho! Moi drodzy tu dopiero mozna sobie ulzyc!
Temat rzeka i znakomicie podnosi cisnienie.

Slyszeliscie, ze Grecy jezdza jak powaleni?
Owszem, zgadza sie,
ale z wlasnego doswiadczenia, od zeszlego roku jezdzac w sezonie i gleboko poza sezonem, w miastach, po "autostradach" i po wioskowych niteczkach asfaltowych,
moge powiedziec, ze ok, owszem, Grecy sa walnietymi kierowcami,
ale tak naprawde niebezpieczny to jest Iksinski, ktory przyjezdza na tydzien czy dwa i chce z familia pozwiedzac wyspe na wlasna reke.

Jesli ktokolwiek, kto to czyta, bedzie sie wybierac do Grecji, Turcji, Hiszpanii, Wloch
wszedzie tam, gdzie cieplo, gorzyscie, a szosy sie wija jak jelita przy ostrej niestrawnosci,
to niech wezmie sobie do serca kilka wskazowek!

Lokalsi znaja swoje wyboje, zakrety i zjazdy.
Wiedza, gdzie mozna pocisnac, a gdzie nie bardzo. 
I przede wszystkim - najczesciej spieszy im sie do domu, mamma ugotowala obiad
albo kochanka czeka!

Wiec DROGI TURYSTO pamietaj:
  • to zaden wstyd nie znac drog
  • to zaden wstyd bac sie klifow, zakretow i naglych wzniesien
  • nikt nie wymaga umiejetnosci rajdowych od obywatela np. plaskiej, jak Keira Knightly, zielonej Holandii, ze bedzie wiedzial jak sie jezdzi gorskimi serpentynami w skalistych kanionach, gajach i na piaszczytsych klifach, gdzie z prawej i lewej wyskakuja wesole owce

naprawde, LUZ, ale z drugiej strony Drogi Kierowco:
  • ustepuj szybszym
  • nie zjezdzaj na lewy pas tuz przed zakretem w lewo, bo.... po prawej to taka straszna przepasc
  • jedziesz 40km/h? ok, ale zjedz i ustap lokalsowi, ktory pocisnie dalej osiemdziesiatka
  • widzisz zakret? ok, wyhamuj, jak sie boisz i nie wiesz jaki jest ostry, ale daj potem wyprzedzic sie innym, ktorzy wiedza, ze byl lagodny i mogli go zrobic przy 60km/h, a nie twoich 20km/h

A tak wyglada to najczesciej:
  • jedzie Iksinski, widoki piekne, szosa sie wije, a tablice, nie ma zmiluj sie, tylko po grecku
  • Skrzyzowanie? No to po hamulcach, szybko! Trza rozkminic z mapa dokad dalej! a ze blokuje cale skrzyzowanie i pozostale auta? phi!..
  • Patrzy w lewo, bo ladne gory i palmy i zajezdza droge tym z naprzeciwka, blokujac wyprzedzajacych jednoczesnie (mozna, mozna tak, bez kitu)
  • Jedzie aby aby, a jak za zakretem kawalek prosto, no to gaz! Gazuje przez cale 200m i po hamulcach, bo znow zakret!
  • Lokals na ogonie przeklina Iksinskiego juz do czwartego pokolenia wstecz i pali wszystkie gumy
Ludzie drodzy,
wjezdzacie komus na jego zagon, jego grajdolek, dostosujcie sie, pomyslcie, skupcie!!!
Rozgladajacie, ale nie tylko na osiolki i panoramy, ale tez na innych kierowcow!
Grecy tak tak, szaleni kierowcy, ale to turysci sa:
  • nieprzewidywalni
  • wyglupieni
  • rozkojarzeni
  • przestraszeni albo staraja sie kozaczyc








Turysta jako gosc zwiedzajacy twoj grajdolek

Podobnie, jak ma sie rzecz zawlaszczaniem publicznej przestrzeni i pokazywaniem jak gleboko ma sie jakiekolwiek zasady poruszania sie w tlumie, na ulicy, chodnikach, plazy i jak nam sie bardzo nalezy szacunek z racji bycia turysta,
tak samo na wakacjach turysta jako GOSC w czyims miescie/wsi/zascianku nabiera nowego, nieznanego znaczenia.
Gosc w dom, woda w rosol mawia sie w Poznaniu,
Tu turysci zajezdzajac wynajetymi mikrusami, zdawaloby sie, ze wykrzykuja:
Gosc we wies, czapki z glow!

Niczym w krainie OZ, czy Nibylandii, taki przyjezdny odkrywa nowe prawa magii:

Ulice same sie posprzataja, plaze sie zamiota.
Pety i inne smieci w momencie wypuszczenia z reki,
dematerializuja sie samoistnie, nigdy nie spadajac na chodniki.
Kosze na smieci pozostaja niewidzialne.
Koty sa piekne i zdrowe i nic, tylko je glaskac, a potem oblizywac palce, zajadajac zerokaloryczne czipsy, po ktorych puste opakowanie znika w innym wymiarze.
Magiczna kraina!
Prawa dyskrecji i prywatnosci nie obowiazuja - kazde mieszkanie, okno, uchylone drzwi
oznaczaja: sfotografuj, zajrzyj! dotknij! uchyl bardziej!

I  zadziwia mnie niepomiernie ten fakt zwlaszcza jesli chodzi o niemieckojezycznych i skandynawskich protestantow z Polnocy.
Ichnia norma kulturowa jest brak zaslon w oknach i zarazem nie zagladanie, nie wgapianie sie w nie.

Ale jak wysiadaja juz z Airbusa w Heraklionie, to wolno.
Na wakacjach Bozia nie patrzy,
a prawoslawni to nie swoi! 


Turysta jako zwierze stadne i z uposledzonym blednikiem

Moze i Grecja to kraj cywilizowany, w koncu tak podaja w katalogach, 
ale na wszelki wypadek lepiej zawsze w grupie. 
Bezpieczniej, razniej i pokazemy lokalsom, ze turysta rzadzi.
Nie ma chodnika?
Ooooo Nie szanuja turysty, pokazemy im, bedziemy isc srodkiem ulicy, w piec osob lawa,  czemu nie?
Jest chodnik? 
A czemu taki waski, ze jak idziemy w dwie osoby, to ledwo ledwo, a ci z naprzeciwka sie nie mieszcza? A niech te greckie babuszki zeskakuja se na ulice, jak sie nie chcialo wybudowac porzadnej promenady!

Tacy turysci, choc najczesciej nie interesuja sie religiami Indii, to zupelnie nieswiadomie
ogrywaja na wczasach wszystkie etapy wcielen SWIETEJ KROWY.
Wraz z opcja HB w hotelu, basenu i miejsca parkingowego,
uroilo sie takim, ze wykupili w pakiecie rowniez kilka metrow kwadratowych przestrzeni wokol siebie.
Dokadkolwiek ida, to zawsze te kilka metrow wokol przestrzeni nalezy tylko do nich.
Ida, czlapia, kreca sie, zatrzymuja nagle, zawracaja, patrza w lewo a skrecaja w prawo i z powrotem.

Jak slimaczace sie bledne ogniki, tak Dzieci Polnocy kolebia sie poprzez greckie wioski, bez ladu i skladu, byle jak, w przod i wspak, uniemozliwiajac innym jakikolwiek plynny ruch.
Zgrzane, oszomione sloncem, iloscia niebieskiego w krajobrazie i nowymi gebami na kazdym kroku.

A ze Dzieci Polnocy lubia stadnie, no to  mamy gotowy obrazek:

Stary zmeczony i glodny cisnie na czele grupki, jak czolg, ale z ocalonym dmuchanym materacem pod pacha,
dwa zdezelowane dziaciaki, zmeczone i znudzone ida w miare dziarsko,
ale dziewcze oglada sie za kwiatami a synalek probuje zlapac kota i kazde rozlazi sie w inna strone.
Roztopione lody splywaja im po rekach na chodnik i zastygaja w sliskich plamach,
stanowiac swietne pulapki na kolejnych osandalowanych wczasowiczow.
Na koncu czlapie umordowana stara i ze jak zwykle wszystko na jej glowie, probuje nadazyc za rodzina, targajac wszystkie zapomniane gadzety z plazy, ale kondycji brak i spocona grzywka przylepiona do czola, zyczliwie blokuje zalewanie oczu strugami potu.
Rzucanie okiem na witryny sklepowe skutecznie rozprasza, podobnie jak mierzenie drugim, wolnym kiem mijanych turystek wiec kobita cisnie wezykiem i zdaza sie jej potknac o nierowny schodek.








Kreta, turysci, smaczki i niesmaki WSTEP

Mieszkanie w  turystyczniej miejscowosci niejako automatycznie obliguje do rzucenia w netowy belkot swoich wlasnych zaobserwowanych trzech groszy na wyzej podany temat.
Turysci, zwiedzajacy, przyjezdni, zagubieni, bladzenie, wakacje, wynajem auta, atrakcje turystyczne... bhuuuu sporo tego do omowienia, najwazniejsze jednak watki to:

Turysta jako kierowca
Turysta jako gosc zwiedzajacy twoj grajdolek
Turysta jako zwierze stadne 
ktore omawiam szerzej w podlinkowanych postach

Definiujac pojecie TURYSTA nalezy sie sprawiedliwosc co niektorym i musze podkreslic
sa dwa generalne rodzaje TURYSTOW, ktore nie maja nic wspolnego z kasa, pochodzeniem, zainteresowaniemi:

Ci FAJNI:
przyjezdzaja ciekawi swiata, otwarci na nowe sytuacje, wyluzowani, chca sie poruszac, aktywnie pozwiedzac, jeszcze w domu cos poczytaja, zasiegna jezyka na forach,
po przyjezdzie podpytuja miejscowych, pakuja adidasy, sprzet do plywania, trekingowe rzeczy, dobra ksiazke (papierowa albo cala bilblioteke ebookow) i pozwalaja sobie pobladzic, poblakac sie, poszwendac sie choc tak naprawde maja wiekszosc rzeczy zaplanowana i swietnie zorganizowana, to daja sobie czas na chill i flow.
Nie boja  sie w knajpie zamowic czegos nieznanego, lokuja sie w malych, lokalnych hotelach prowadzonych glownie przez lokalsow i w lokalnym klimacie zanurzaja sie jak truskawki w fontannie czekolady.
Jada na wakacje i wiedza, czego chca: zwiedzac zabytki, lezec i sie byczyc, usportawiac sie, badz tylko opalac.

W przeciwienstwie do drugiego typu turysty,
MARYNOWANEGO BURAKA
Taki sie kisi i poci, bo cos by chcial, ale nie wie co, albo wie, ze na pewno nie jest to to, co wlasnie dostaje.
Burak wymaga, no bo placi. Burakowi skacze cisnienie, jak czegos nie rozumie, jak sie poczuje zagubiony, jak sie pomyli, czyli w obcym kraju, gdzie lokalne nazwy opisane sa innym alfabetem,  to cisnienie skacze mu dosc czesto. Burak by cos chcial, np zaimponowac znajomym po powrocie do domu fotami i opalenizna, ale nad reszta tematow nie panuje, jest zagubiony i
generalnie skwaszony. Swieci za mocno, wieje za bardzo, woda byla za slona, a swierszcze za glosno cykaly. W starej wcale nie obudzil sie duch bezpruderyjnej kochanki, a slipy starego za mocno uwieraja w ten upal i nawet skarpetki nie pomagaja -  giry puchna, sandaly obcieraja.
Jedzenie jak dla krolikow, trudno w knajpie przetlumaczyc po ichniemu schabowego, jak czlowiek chce porzadnie zjesc, a plaze czesto kamieniste albo co gorsza czarne! (nie to co w Mielnie!)

Grubosc portfela nie ma sie nijak do bycia wesola i ciekawska Martyna Wojciechowska w spodnicy, czy raczej zawekowanym Grzybem w Occie.
Sa drogie hotele dla wykwintnych Kebabow w zlotej panierce i skromne przytuliska dla bogatych duchem synow Indiany Jonesa z nieprawego loza.

Po turystach, w nieznanym dla nich otoczeniu, gdzie wszelkie maski opadaja,
widac po prostu od razu, kto jest spoko, wyluzowanym i pewnym siebie czlowiekiem ogolnie, a kto ma w bani nie poukladane i napedzany jest strachem, konwenansami i ma uposledzony plat mozgowy przygodowo-komediowy. W kieszonkach ma zaszyte: klucz do pokoju, 20 e na czarna godzine i ksero ID i nie opusci hotelu bez opracowanej z Pascalem i Google drogi powrotnej.

Zasada kolejna jest taka: z im bardziej zasciankowego i dresiarskiego hoteliku sie wykula sie turysta, tym mniej soba reprezentuje, a wiecej sobie rosci i NAJWIECEJ to sie GAPI.
Im tandetniejszy image, tym bardziej strzela lampami i mierzy wszystko wokol.

Turystyka i podrozowanie w nieznane totalnie Was demaskuje!