Saturday, September 29, 2012

medialna panika strajkowa a siga-siga zycie na Krecie

Strasza strajkami, ze Grecja sparalizowana, ze bija, wlacza, plona i niewiadomo co jeszcze.
Tu kilka linkow, zajrzysz i strach odwiedzac ten pikny kraj:
Grecja w ogniu
strajk w Grecji uderzy w turystow
strajk generalny w Grecji
Tymczasem na Krecie wszystko toczy sie spokojnie. Turysci przyjezdzaja i wyjezdzaja,
urzedy - ok, zamkniete, cala reszta - sie kreci. My tez dzialamy i korzystamy ze wspanialej pogody kazdego dnia 32 C,  a nasza  gospodyni Niki, to wieczorami sie nie krepuje i po swojej chacie  przechadza sie jak ja Bozia stworzyla, niepomna  braku  zaslon, firanek i tego, ze ma na swym squacie gosci.
 Strajki strajkami, ludzie majacy z Krety bezposrednie polaczenia  codziennie  wylatuja bez problemow. Wiec szkoda, ze to co jest lansowane w mediach, eksponowanie tego, co dzieje sie w Atenach,  roznosi sie bolesnym pierdem na caly kraj i wyspy.  Siga siga, powoli, powoli.

Tuesday, September 25, 2012

mikri bira para kalo

dzien pracy jeszcze nie skonczony,
ale brak juz rozsadnych sil
wiec podlewam sie Mythosem,
czekac az otworza po sjescie pralnie
i drukarnie.
Codziennie  tuz zanim zasne ukladam sobie nowe, swietne i zabawne texty na bloga
 a potem w taplaninie  dnia i natloku cudacznych akcji,
wszystko blednie.
By powrocic wieczorem.
Jak ta mysz, co mamy na squacie.
To nie szczur,  tylko duza mysz. Specjalna endemiczna rasa lokalnych gryzoni.
Widzialam, jak ta endemiczna ziomalka w najlepsze skakala po lozku Ingo.
Cute, hm?
wiecej o tych pieknosciach  wielkosci mlodego szczura  tutaj.
Cuda cuda.
I zabawnie z tymwszystkim. Ciezko opisac. Siedze w barze, obok zezowaty poeta z Austrii, co pogrywa na mandolinie,  jednooki szczeniak sasiadow,  gruby Niemiec ze swym kudlatym malutkim pimpusiem, egzaltowana Australijka, kilku innych Niemcow, emerytowany Angol, co rozkoszuje sie na Krecie kazdego dnia 10 godzinami gra w pokera online,  gruba, boska kioskarka z niewyparzona paszcza,  i moj ulubiony - Szalony Manoli, grecki szaman, pomylony hiphopowiec.
I wielu innych. Brakuje czasu, by ich nalezycie zilustrowac, kurde, no!

Agia Galini pod koniec wrzesnia













najlepsze pocztowki swiata






Wednesday, September 19, 2012

Bikestation - poczatki naszej bazy w Agia Galini


Agia Galini o poranku, w drodze do pracy

pierwsze snapshoty, jeszcze zgrzebnie, biednie i pobieznie.
Samo sprzatanie zajelo 3 dni wywalania syfu.
Rowerki juz czekaja, grzeja sie, my tez mozna rzec.
Gorac :)
do 32 stC codziennie tak przyjemnie.  





A tu odslona miejscowki u NIki. Nie sztuka znalezc sobie hotel w turystycznej miejscowosci. Znalezc miejsce, ktorego nie ma, ktore nie ma strony www, ktorego pewnie nie ma na google.maps , o ktorym nikt nie wie, poza miejscowymi... Sama mijalam ten zakatek dziesiatki razy i zawsze jakos mialam je w swojej slepej plamce.  Oldschool totalny. Zabytek, skansen, squat. :)




Saturday, September 15, 2012

sobotnia sjesta

W bazie remont na calego, rowery czekaja na wlasciwy montaz,
ja czekam, by miec swoje porzadne biuro,
a u Niki pierwsza noc za nami.
Moje kochanie nadal nie znajduje urokow tego miejsca, ja - i owszem.
Spokojna sobota, goraca i pozornie leniwa.
Wczoraj rano wpisalam w kalendarz: zameldowac sie wieczorem u Niki w miare wczesnie i sie porzadnie wyspac.
Blad. Tak samo, jak znane wszystkim: Skocze z nimi tylko na  jedno piwo.
Diabel zawsze przenicuje plan na druga strone.
Albo urzadzi spontanicznie w tavernie wieczorny kabaret do 01:00 w nocy, podsunie kilka szotow raki i okrasi wszystko beztroska atmosfera.
Acha- to nie jest tak, ze nie lubie raki.
To raki - nie lubi mnie!

Friday, September 14, 2012

Smierc na wakacjach

Byl deszcz, bylo trzesienie ziemi.
Dni mijaja szybko, wypelnione praca, organizacja, zakladaniem dzialalnosci i pogawedkami z klientami, sasiadami, cala okoliczna smietanka. Chodz na kawe tu, wpadnij tam, hej, slyszales to, slyszalas o tym, o tamtym?
Dzis rano  20 km stad, w zacisznej zatoczce, utopil sie turysta. Starsi panstwo kempingowali na plazy, nurkowali od kilku dni i dzis rano pan dostal ataku serca i utopil sie. Wiesc poszla szybko w swiat, a lokalni filozofowie kiwaja glowami, ze tak bywa. I w sumie lepiej odejsc w takim miejscu, relaksujac sie, posrod pieknej przyrody, nagle i niespodziewanie,  niz np odchodzic miesiacami, cierpiac w szpitalnym lozku.
No dobra, ja to dodalam. Zawsze znajduje pozytyw, nawet w takiej sprawie, choc jego zony, ktora musi sie tu ze wszystkim uporac i wracac SAMA,  strasznie, strasznie mi zal i nie moge sobie wyobrazic jak sie czuje.
Ja narzekac nie moge. Dzis piatek, choc akurat w naszym przypadku nie ma znaczenia, kazdego dnia jest robota. Ale zmienilismy miejscowe i - tak, tak, zameldowalismy sie u Niki. Ingo nie jest za szczesliwyi srednio mu sie tam podoba. 
-What a fucking nightmare!.. - sapnal, gdy wchodzilismy do Zanzibaru.  Ja tam z bananem na paszczy, Peter zaczal dopytywac, a dwoch zupelnie nowych klientow, raczacych sie zrozonym Mythosem, mialo ubaw na calego.
-Peter, mi sie tam podoba, naprawde no i cena jest ok-sprostowalam.
-A tutaj nie ma dobrych cen? my tylko tak sprawdzalismy i tu za rogiem maja pokoj z kuchnia za 25 euro - jeden z usmiechnietych, podsluchujacych panow postanowil byc nie tylko mily, ale i pomocny.
-Za tydzien? - Ingo wypalil jak kula w plot
-Nie, za dobe.
-No wlasnie , my tu mamy cos DUZO tanszego, ale to po prostu cholerny koszmar...
-E, nie , zalezy od punktu widzenia, no i my potrzebujemy czegos na naprawde dluuuuzej - probuje byc DYPLOMATYCZNA
Panowie okazali sie Kanadyjczykami, urlopujacycmi w Heraklionie, ktorzy do Agia Galini wpadli na dzien tylko.
I naprawde byli mili, gdy wskakiwali do powrotnego  autobusu i kiwali do Ingo:
-Enjoy your stay anyway! :))

Nasze klunkry sa u Niki, ogarnieta dzis calkiem, z synem Alexem nas przywitali, wszystko w studio gra. Mamy 15min do centrum i naszego biura i do Zanzibaru (nie mozna uswiadczyc lepszego sasiadztwa)  a jednoczesnie jest ogrod, cisza, i zero turystow. Zaniedbanie, chechly, chwasty i szuszki wszedzie. Mi sie podoba, moze dlatego, ze widze oprocz tego co jest, rowniez to, co mogloby byc. I ze kiedys ktos bardzo kochal to miejsce i byl szczesliwy. Widac dla Niki te czasy dawno minely.
Zobaczymy jak bedzie z nia teraz. Mamy instrukcje postepowania, no i nie moge sie doczekac, bo przeciez przypal musi byc.

Thursday, September 13, 2012

deszcz i inne pogodowe historie

Kiedy tu dolecialam w zeszly pt, zaczal sie 3-dniowy wichurowy weekend, rzecz wystepujaca 2-4 razy w roku.
Wialo extremalnie.
Minelo, znow przygrzalo, do 30stC, normalka.
Wczoraj nad ranem bylo niewielkie trzesienie ziemi (pierwsze w moim zyciu). Niestety, przespalam.
Dzis - 13.09 spadl deszcz. ulewny, intensywny, goracy, polgodzinna ulewa,
pierwsza we wrzesniu, czego najstarsi agiogalinianie tu nie pamietaja,
normalnie pada czasem w pazdzierniku.
Dowiedzialam sie - ze od kiedy padalo po raz ostatni-w maju - do teraz - drogi pokryte kurzem od miesiecy, pod wplywem pierwszego deszczu, ktory zmywa brud z asfaltu, zamieniaja sie praktycznie w slizgawke.
Pies, chroniac sie przed deszczem, stal pod pickupem, maly, umoczony kudlaty czarnulek ze znakiem zapytania na mokrym pyszczku: WTF?
Minelo.
Znow cieplo. Goraco. Wszystko paruje.

Ioanna, kioskarka rozmawiala z moim kochaniem, opowiadala mu o Niki i jej niewesolym zyciu. Powiedziala: Nawet, jak macie inne opcje, to idzcie do niej pomieszkac, to nie jest zla kobieta, a pieniadze sa jej naprawde potrzebne.


Wednesday, September 12, 2012

Kreta. Szukanie lokum. Galeria postaci

Sie dzieje. Ostatnie dni na Krecie, od mojego przylotu przypominaja mix reality show z sitcomem. Normalnie brakuje czasu na opisywanie wszystkiego, czy chocby trzaskanie fotek.
Akcja: szukamy lokalu do dluzszego pomieszkania.
-Kolo  malego klubu jazzowego jest taki sklep, jego wlasciciel ma te chate, o tu, z tym tarasem, jest wolne i puste. Sprawdzccie. 
Ide.
Obok klubu sa dwa sklepy - z bizuteria i z kretenskimi kosmetykami.
Hm. Raczej te lokalne wyroby. Wchodze. Dziadek nie mowi ani po niemiecku, ani po angielsku. Ide do jubilera. Mila pani wyjasnia, tak to oni maja te chate, jest wolne,  to nad kioskiem Ioanny, tak, tak. Ale tylko jego syn mowi po angielsku. Ja nic nie slyszalam, ale Antonija z uliczki obok, ze sklepu z ciuchami, ona ma apartamenty nad rzeka, po drugiej stronie Agia Galini.  Sprawdzcie tam. Przy okazji dowiaduje sie, ze jest ona (jubilerka, nie Antonija) z pochodzenia Holenderka, ale tylko w 3/4, po babce jest w 1/4 Chinka. Tym samym jej syn - w 1/8, ale za to juz w polowie Grekiem :)
Poprosilam, by zapytala dziadka, kiedy bedzie na miejscu jego anglojezyczny syn.
Pomogla. Bedzie o 20.00
3 godz. pozniej -  byl, poszlismy obczaic, domek dziecinstwa, nie wynajmowany od dawna, nie zalezy na kasie, tylko na ludziach by go nie nieszczyli (niewiele tam do zniszczenia), zeby nie jacys Bulgarzy tam mieszkali, nie, nie... 3 pokoje, w tym  dwa bez okien, taie tylne izby. Spoko. Taras mozna uzytkowac, ale trzeba pytac cioci, to jej taras, mieszka na dole i lubi spokoj. Aha.

Jest opcja z Niki jeszcze do sprawdzenia. Niki ma stary hotelik, w zapuszczonym ogrodzie. Dosc specyficzna opcja, zycie doswiadczylo Niki, jest praktykujaca alkoholiczka i podobno potrafi, jak jest  w ciagu, przy okazji "sprzatania" goscinnych pokoi, rowniez osuszac lodowki gosci ze znalezionych trunkow.
Dostalismy stek rad, jak z nia rozmawiac, bo ogolnie spoko kobita, tylko trzeba z nia trzymac dystans i nie zaczac imprezowac.
Spasos tam mieszkal dosc dlugo.
Spaso jest z Jugoslawii, teraz- rzeklby - z Serbii.
Brodaty, bosonogi filozof, cytuje Kazantzakisa i w wolnym czasie pracuje jako zlota raczka.
Serbski ponoc podoby do polskiego. Nie wytrzymalam, by nie sprawdzic.
Spaso, jak klniecie to jak mowicie - gowno? tak, jak klna po niemiecku, francusku, angielsku.. Sheiße, shit, merde..
Tak, ale  raczej nie gowno..
A co? Kurwa?
No, ale to prostytutka..
No wiem! my tez tak samo mowimy! :)))

Monday, September 10, 2012

Niemcy-Polska-Kreta

 Berlinski dworzec.  Przestrzenny, czysty standard, ktorego podobny poziom niebawem odkrylam w PL
 Dwie godziny na wroclawskim lotnisku-nic specjalnego. Nudno.
 Szczurki na sznurki. Wyprowadzanie takich pociech swej panny, to musi byc obciach. I to trzech?!?A moze wcale nie? i tak naprawde, to ukochane piechy tego pana, jego wlasne, z wlasnego wyboru?..
 Pod skrzydlami Ryanaira, gdzies nad Morzem Srodziemnym, ponad chmurami, rysuje sie na horyzoncie tajemnicze miasto..
Dworzec we Wrocku. szacun dla Budimexu. Myslalam, ze stac ich tylko na Lichen w stylu promocyjno-bizantyjskim, ale tutaj mi sie naprawde podoba. Nowoczesnie, ale bez efektu laboratoryjnego prosektorium, z zachowaniem zabytkowych  elementow z XIXw. I zule wybici co do nogi. No i  wypasiony, czysciutki kibelek za 2,5PLN,  taniej niz na zapyzialym poznanskim PKSie, gdzie trzeba bulic TRZY zeta. Nie uwierzylam i wysmialam dziadka klozetowego i mowie:
-Jak trzy zeta? Gdzie to napisane? Nabiera mnie pan...
-A, tu, na cenniku.
I bez kitu, bylo.
:/
Ta wizyta w PL:  super sie zmieniaja miejsca. Rozkwitaja, pieknieja, prosza sie o podziw i szacunek. Ludzie - czesto na odwrot. Potrzeba lat i naturalnej selekcji. Co z tego, ze jade nawet czystym pociagiem, prosto na elegancki wroclawski dworzec, skoro  gdzies w wagonie  siedza  chlopaki, pija i prowadza uczone konwersacje:
-A ty, co taki upierdolony jestes? Jebales sie cala noc z psem na sianie?
hahahaha
-A on chce mleko prosto od krowy, a ja mu na to , ze teraz to tylko prosto z kartona! A krowe to chuj strzelil!..
hahahaha
-Pacze, a  tam ten kot jebany tak skacze wysoko, normalnie biegnie po polu i skacze i lejemy z niego, a wiecie czemu tak skakal?
-?
-Bo  go sciernisko  źgalo w jajka!
hahahaha

Czad. 
Za granica, jesli taki element spoleczny wystepuje, to boli mniej, bo sie tego tak nie rozumie. W ojczyznie mocniej źga. Prosto  i bolesnie, w oczy i uszy.
W trzy godziny z Wrocka laduje sie na Krecie. Tanie linie, szybko i sprawnie. Trzy godziny to wystarczajaco, by sie napierdolic i  sapac coraz wyzszym dyszkantem:
-A, wy dziewczyny, to gdzie bedziecie  na tych wakacjach? Moze was odwiedzimy,
bo chcemy zwiedzac  wyspe tu i tam, no wiecie, i podrywac najpiekniejsze dziewczyny. 
-Tyyy, wez od dziewczyn  numery telefonu! Pamietaj!
-Ja to nie boje sie latac, O! Prosze pani kierowniczki (do stewardessy) jeszcze jednego poprosze (drinka)
Co z tego, gdy ladujemy, klaszcza jak na wystepie malp w zoo i  dowcipkuja:
Polisz pauer!!
Panie pilocie! A tu skrzydlo odpada!
hahahaha
Boli i cieszy. Naraz.